Mózg ludzki jest piękny i potężny. Jest trochę jak rozszczepiony atom – niewielka cząstka wszechświata, w której drzemie ogromna moc, która może oświetlić całe miasto, ale może je również w jednej chwili zniszczyć.
Nikt z nas rodząc się, nie zna tego świata. Wędrówkę rozpoczynamy w nieznanej krainie iluzji i fantazji, w której wszystko jest równie prawdopodobne, co nieprawdopodobne. Nie mając własnych doświadczeń opieramy się: na tym, co zostało w nas naturalnie zakorzenione oraz na opisie świata, który przekazują nam nasi „bogowie” – rodzice lub opiekunowie. Rodzice „wiedzą” wszystko: począwszy od tego jak to jest, że oddychamy, a skończywszy na tym, że to niedobrze, gdy kupa jest zielona. Jak młode pelikany łykamy wszystko, co rodzice nam powiedzą. Dlaczego? Bo nasz mózg jest bardzo mądrze pomyślany i robi wszystko, byśmy przetrwali. Gdy jesteśmy mali, to nasze życie ściśle zależy od naszych rodziców. Bez rodziców lub bliskich osób, które ich zastępowały, czekałaby nas śmierć.
O mechanizmach zaprzeczeń i iluzji mówi się głównie w przypadku uzależnień. Osoba uzależniona, tworzy iluzję czyli subiektywną wizję świata, która jest odizolowana od świata i podporządkowana nałogowi. Towarzyszy temu zaprzeczanie, czyli obniżona zdolność do weryfikacji spostrzeżeń i przekonań.
Dla mnie dwie powyższe myśli bardzo się ze sobą łączą – podobnie jak osoba uzależniona jest zależna od nałogu, tak jako dzieci, jesteśmy zależni od rodziców. Jako dzieci żyjemy w silnej iluzji, że świat opisywany przez naszych rodziców jest wizją świata obowiązującą dla wszystkich, a nie odizolowaną i być może unikalną interpretacją patrzenia na świat. Wola przetrwania każe nam również zaprzeczyć, gdyby ktoś zechciał naszą rodzinną wizję świata zburzyć.
Powyższa refleksja pozwala mi pogodzić się z faktem, że czy tego sobie życzę czy nie, mój mózg jest stworzony do tego, by żyć w mechanizmach zaprzeczeń i iluzji. Co więcej, nie tylko godzę się na to, ale też cieszę się, że tak właśnie jest. Mój mądrze zaprojektowany mózg robi wszystko, włącznie z oszukiwaniem mnie, co do prawdziwości tego świata, bym przetrwał. Skoro przetrwałem w iluzji aż do teraz, to jest bardzo logiczne, że dalsze w niej trwanie da efekt nie gorszy niż przetrwanie. Ale przecież życie to wzrost, rozwój, wędrówka, pragnienie wolności i doświadczania prawdy. Dlatego mózg z jednej strony chroni mnie przed tym, czego jeszcze nie jestem świadomy, ale z drugiej strony podsuwa mi okazje, do rozwijania świadomości.
Niby mózg podpowiada jak można się rozwinąć, ale w sumie po co się szarpać? Przecież wyjście z iluzji, w której jestem, to wysiłek. Czy to w ogóle konieczne? Wszystko zależy od kosztów, które ponoszę tkwiąc w iluzji. Mówiąc wprost: od ilości cierpienia, którego doznaję. W skrajnym przypadku, osoba uzależniona, za „chwilę wolności”, płaci wysoki koszt utrzymywania iluzji. Potrzebuje bardzo dużo wysiłku zarówno do tworzenia iluzji, jak i podtrzymywania zaprzeczeń. Im większa iluzja, im większe zaprzeczenie, tym większa presja ze strony „świata”. Z czasem „chwile wolności” są krótsze, a koszty większe. Iluzję trzeba karmić coraz bardziej, a oceny świata patrzącego na odizolowany świat osoby uzależnionej, coraz trudniej odpierać, coraz trudniej im zaprzeczać. Wizja przyszłości jest przerażająca: poddanie się oznacza utratę kontroli i bezsilność…
Poddanie się oznacza utratę kontroli i bezsilność… ale tylko z perspektywy samej iluzji. Bo ujmując rzecz bardziej obiektywnie, osoba uzależniona nie ma kontroli nad nałogiem i jest wobec niego bezsilna. To nałóg staje się „bogiem” – rodzicem, dla osoby uzależnionej – dziecka, który bezkrytycznie jest mu oddany, choćby za chwilę wytchnienia, błogości, wolności. Do tego iluzja produkuje coraz większe dawki cierpienia, jakby wyrównując potrzebę coraz większych dawek umożliwiających przyjemne doznanie.
Piszę o osobach uzależnionych, ale uważam, że powyższy opis jest uniwersalny, a szczególnie często ma zastosowanie w relacjach. Tak często, dla chwili wytchnienia, miłości, zapomnienia, spokoju, tworzymy iluzje na temat siebie samego, jak również drugiej osoby. Zdarza się, że tak trudno przyjąć nam prawdę o samych sobie i o drugiej osobie, że aż toniemy w zaprzeczeniach. Najczęściej wynika to z tego, że nie potrafimy inaczej. W domach rodzinnych wdrukowano nam określone wzorce więzi, relacji i komunikacji, i uważamy je za powszechnie obowiązujące. Gdy te wzorce są dla nas niekorzystne to potrafimy się okłamywać, odcinać od emocji, usztywniać ciało. Z czasem, gdy nasz wewnętrzny konflikt będzie rósł w siłę, mogą pojawić się nawet choroby, które w jakimś sensie można widzieć jako krzyk naszego ciała, o zatrzymanie się, o refleksję, o zwrócenie się ku prawdzie – o sytuacji i nas samych.
Można dopuścić do siebie myśl, że skoro moje własne ciało wysyła mi sygnały, o tym jak się ze mną ma, to może warto zwolnić lub zatrzymać się i przyjrzeć się sobie dokładniej. Jeśli kilka osób z mojego otoczenia mówi mi o czymś, to może warto, żebym zwątpił w swoją iluzję, albo chociaż ją pooglądał. Jeśli moja podświadomość mówi mi coś poprzez sen, to może próbuje mnie ostrzec przed dalszym kroczeniem drogą iluzji? Sposobów na burzenie iluzji jest wiele, ale zazwyczaj oznaczają one konfrontację z własnymi ograniczeniami i lękami. Wymagają odwagi.
—
#Relacje #Wsparcie #RozwójOsobisty #Gestalt #ZdrowiePsychiczne #PsychoterapiaPiaseczno
Foto na górze wpisu: Austin Ban on unplash.com
Zapraszam Cię do również do zapisania się na listę mailingową, by otrzymywać treści na temat różnych aspektów dot. związków.
Czy warto burzyć iluzję, w której żyję? Moim zdaniem odpowiedź nie jest oczywista i dużo zależy od tego jak się czuję żyjąc w niej. Jeśli cierpię, to będę szukał w sobie odwagi do pełniejszego zobaczenia siebie. W procesie poznawania siebie zobaczę, że jestem taki i taki: dobry i mroczny, silny i słaby, uważny i roztrzepany, łagodny i surowy. Być może to, czego się o sobie dowiem, przywitam z niechęcią, może doznam bezsilności, ale jednak jest we mnie nadzieja, poparta doświadczeniem, że po trudach wędrówki spotkam łagodność, zrozumienie, spokój i wolność.
Tyle na dzisiaj, trzymaj się ciepło,
Rafał Stolarek
Potrzebujesz wsparcia?
Iluzje i założenia na temat tego świata, warto rozpoznawać w bezpiecznej przestrzeni, jaką może być psychoterapia. Jeśli potrzebujesz wsparcia lub chcesz popracować w ramach psychoterapii nad poszerzeniem własnej świadomości w obszarze Twojego przejawiania się w relacjach, rozpoznawania iluzji lub przekonań, zachęcam Cię do rozważenia współpracy ze mną lub z kimś z zespołu Nasze Relacje.
Więcej szczegółów znajdziesz tutaj: Psychoterapia Piaseczno i online oraz tutaj: Oferta.
Nasza oferta: psychoterapia indywidualna, terapia par, psychoterapia grupowa – w Piasecznie i online, jak również warsztaty z komunikacji dla par i singli.
Uwaga: Trwa nabór do grupy psychoterapii w Piasecznie, w ramach której będzie możliwość w empatycznej i bezpiecznej przestrzeni odkrywać nowe sposoby bycia w relacji, przy wsparciu moim i grupy – kliknij by dowiedzieć się więcej i umówić się na darmową konsultację.
Jestem certyfikowanym psychoterapeutą w podejściu Gestalt. Moją intencją dla działalności Centrum Rozwoju Nasze Relacje jest dawanie Ci takich jakości, które umożliwią Ci poszerzenie świadomości. Wierzę bowiem, że poszerzona świadomość daje realne szanse na ugruntowane zmiany w życiu – życie w autentyczności, prawdzie, lekkości i obfitości.
Rafał Stolarek
Centrum Rozwoju Nasze Relacje
888-200-760
kontakt@naszerelacje.pl
—
#Relacje #Wsparcie #RozwójOsobisty #Gestalt #ZdrowiePsychiczne #PsychoterapiaPiaseczno
Foto na górze wpisu: Austin Ban on unplash.com
Zapraszam Cię do również do zapisania się na listę mailingową, by otrzymywać treści na temat różnych aspektów dot. związków.
Uważam, że życie w iluzjach to nic dobrego. Jak długo można żyć w znieczuleniu? Od wielu lat burzę swój świat iluzji i zaprzeczeń by czuć i doświadczać życia. Najczęściej boli, ale i tak cieszę się, że żyję, czuję, doświadczam. Iluzje tworzyły pewnego rodzaju klosz i bariery … „odgłosy prawdziwego świata nie miały prawa się przedostać”. Było miło, „bezpiecznie”, sterylnie, kolorowo – ale nie było prawdziwie. Dziś mogę powiedzieć, że to było jak zniewolenie.
Joanna, gratuluję odwagi w drodze ku wolności, którą jak rozumiem daje Ci możliwość odczuwania i doświadczania życia. Bardzo szanuję to, że wybrałaś ten kierunek. Podtrzymuję jednocześnie to, że w moim odczuciu wybór wyjścia z własnych iluzji, nawet gdy je dostrzegamy, nie jest zupełnie oczywisty.
Czuję podobnie, iluzja może występować na różnych płaszczyznach. Nie zawsze jest łatwa do zidentyfikowania, w moim odczuciu czasami jak przy obieraniu cebuli, najpierw należy ściągnąć wierzchnie warstwy aby dostać się do tej głównej iluzji. Uważam, że iluzja ma swoją zarówno dobrą jak i złą stronę, więc po co ją wykluczać całkowicie? Jeśli moja iluzja może mnie rozwinąć, popchnąć w nieznane, napędzić do działania, dać więcej niż mam, wyrzucić z kapci stagnacji a przy tym zdaję sobie sprawę gdzie istnieją granice jej dobra/zła, akceptuję je, w pełni świadomie biorę odpowiedzialność, że mogę stracić kontrolę, dotknąć tej nieprzyjemnej strony, ponieść przykre konsekwencje, to czy naprawdę warto nie mieć iluzji? Tyle odpowiedzi co ludzi na świecie 🙂
Dziękuję za Twój głos 🙂